20 lut 2014

Targi BRAFA w Brukseli czyli Paryż jest świętem


Bruksela, 26 stycznia 2014

Wczoraj spędziłam niemal cały dzień na słynnych targach sztuki BRAFA w Brukseli. To nomadyczne, czasowe muzeum. Na dodatek całe na sprzedaż! Tu Poliakoff, tam Soutine. Obok Brueghel. Dalej średniowieczne Madonny z Lotaryngii.
Czerwone kropeczki oznaczają transakcje- oto ktoś już zakupił oznaczony obraz za kilkadziesiąt, a może kilkaset tysięcy euro. Wszystko dzieje się dyskretnie. Marszandzi mówią przyciszonym głosem. Kolekcjonerzy pochylają się nad obiektami. Wymieniają fachowe uwagi. Szeleszczą przewracane kartki grubych tomów catalogues raisonnés.

Uwielbiam marszandów paryskich, których tutaj wielu. Potrafią z taką pasją opowiadać o swoich najcenniejszych obiektach. Zwłaszcza kiedy mówią o tej tak barwnej epoce - pierwszej ćwierci XX wieku, kiedy "Paris était une fête", Paryż był świętem, trawestując francuski tytuł autobiograficznej książki Hemingwaya. Z Montmartrem, Montparnassem, La Coupole i Rotonde- legendarnymi miejscami Paryża!

W jednej z galerii z tegorocznych targów zobaczyłam perełkę. Na dodatek z mocnym akcentem polskim. Nie dość, że był to rysunek autorstwa wychowanego i wykształconego w Krakowie Mojżesza Kislinga, to jeszcze pewne polskie akcenty były na samej pracy. I niewątpliwie Paryż w jakim rozgrywała się ta scena- był świętem. Niekończącym się karnawałem!

Rysunek Mojżesza Kislinga jest niewielki, może w formacje A4. Historia, właściwie historyjka, którą niesie- fascynująca.

Powstał w 1923 roku. Mojżesz Kisling mieszkał już wówczas od kilkunastu lat w Paryżu. Przyjechał tam za namową swojego krakowskiego profesora, Józefa Pankiewicza.
Okrzepło już określenie, na które zapracował sobie fantazją i stylem życia- Książę Montparnasse`u. W bliskim mu kręgu gromadziły się właściwie wszystkie najwspanialsze postaci ówczesnego Paryża, cała barwna, bardziej lub mniej wychudzona artystyczna bohema, od Picassa, przez Kiki de Montparnasse po Soutine`a.

Kilka z tych osób znalazło się właśnie... na tym rysunku. W scenie karnawałowej zabawy w atelier artysty. W tym samym, które potem zobaczyłam na zdjęciu w albumie:




Niektóre postaci można rozpoznać. Na przykład pochodzącego z Polski Leopolda Zborowskiego, słynnego paryskiego handlarz książkami i marszanda, ten tak często portretowanego przez Modiglianiego. Dla Francuzów- Zboro. Jego żonę Anna. Jej przepiękny portret widziałam w MoMA w Nowym Jorku, jako jedno z zaledwie dwóch dzieł Modliglianiego w stałej ekspozycji. Z tyłu - w charakterystycznych okularach- stoi japoński malarz Foujita.

Zabawa musiała być przednia. Świadczą o tym liczne butelki szampana na stole. Po prostu paryska inspiracja na karnawał!


Justyna Napiorkowska, historyk sztuki i europeista, prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie, Poznaniu i Brukseli. Blog  "O sztuce" został Blogiem Roku 2010 w dziedzinie Kultury.

Jubileusz Władysława Jackiewicza - 90 lat!

Wybitny malarz, Władysław Jackiewicz obchodzi dziś dziewięćdziesiąte urodziny.

Urodził się 17 lutego 1924 roku w Podbrodziu pod Wilnem. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku w pracowni prof. Artura Nachta-Samborskiego. Twórczość Artura Nachta-Samborskiego miała duże znaczenie dla ukształtowania postawy twórczej artysty. Po ukończeniu studiów był współtwórcą Grupy Gdańskiej. Profesor Władysław Jackiewicz w latach 1969-1981 pełnił funkcję rektora Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.

Artysta należy do klasyków sztuki polskiej.  Jest laureatem Nagrody im. Kazimierza Ostrowskiego przyznanej w 2007 roku. Dorobek artysty obejmuje kilkadziesiąt wystaw indywidualnych w galeriach i muzeach w Europie.

Jednym z najważniejszych wydarzeń o międzynarodowym znaczeniu był udział w XLII Biennale w Wenecji.

Podstawowym tematem w twórczości Władysława Jackiewicza jest od ponad 40 lat motyw ciała.

W 1973 roku artysta namalował pierwszy obraz otwierający ten najważniejszy cykl. Od tego czasu konsekwentnie podąża tą samą drogą artystyczną. Droga, którą na swój sposób realizowało w przeszłości wielu malarzy. Akty malował Cranach, Rubens, Modigliani. Akty malował Schiele i setki innych.

Wielu malarzy dawnych- podobnie jak współcześnie Jackiewicz - malowali akty uporczywie, ciągle, nieprzerwanie. Na swój sposób. Jakby dążąc ku rozwikłaniu jakiejś tajemnicy ciała. Ciała materialnego, a marzącego o wieczności. Tak nietrwałego, a dającego nadzieję ciągłości. Ciała dającego życie. Ciała łączącego sacrum i profanum.

Temat "cielesności" rozwijał profesor Jackiewicz w dziesiątkach obrazów.
Konsekwentnie. Cierpliwie. Z pasją. Po dzień dzisiejszy.

Ten cykl to opus magnum artysty.

Jubilatowi życzę wielu szczęśliwych chwil w pracy twórczej! 
Wielkiej radości w tworzeniu! 
Zdrowia, Szczęścia i wielu artystycznych inspiracji!

Justyna Napiórkowska

Wystawę prac artysty pokazujemy w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej
Wystawy jubileuszowe przygotowała także Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku.

2 lut 2014

Bellini - Ofiarowanie w świątyni


W Fondazionie Querini Stampalia w Wenecji, w niewielkiej, amfiladowej sali na pierwszym piętrze, na sztalugach stoi pewien średniej wielkości obraz.

Eksponowany jest nietypowo jak na muzeum i na tej klasy obiekt. Zasługiwałby na kordon zabezpieczeń. Boks przeciw kradzieży, szybę antywłamaniową. A tymczasem stoi jak w pracowni malarza, jego autora, Giovanniego Belliniego, na sztalugach.
Przed nim stoją zapatrzone dwie, trzy osoby. Można dojść dość blisko. Sala naprawdę jest malutka, podobnie jak to muzeum, dość kameralne.

Giovanni Bellini, Ofiarowanie w świątyni, foto: Justyna Napiórkowska

"Ofiarowanie w świątyni" Giovanniego Belliniego to arcydzieło młodego malarza z przełomu XV i XVI wieku.

Kiedy tam byłam w Wenecji była akurat aqua alta. Morska, szmaragdowa woda wsączała się wszędzie- na place, do przedsionków, w korytarze na parterach budynków. Przez wodę trzeba było brodzić także w tym pałacu rodziny Querinich.

Dopiero na pierwszym piętrze, na piano nobile można było zapomnieć o tym powszechnym kataklizmie wody, który nieustannie nawiedza miasto.

Ale przed tym obrazem można o tym łatwo zapomnieć. Można po prostu stanąć naprzeciw i na chwilę zaniemówić z wrażenia.


Jest przepiękny, o cudownej, bogatej palecie kolorystycznej. Scena jest tłumna, a jednocześnie intymna. Tajemnicza i dwuznaczna. Grupa postaci oddzielona marmurowym pulpitem, który ma sugerować wnętrze świątyni.

Kim są uczestnicy? To Maria z Józefem ofiarujący Dzieciątko w świątyni. Tradycja chce, by czynić tak czterdziestego dnia po narodzinach. Józefowi i Marii towarzyszy najpewniej prorokini Anna i Symeon- jedni z pierwszych świadków boskości Jezusa. Symeon miał mieć 112 lat i żył cierpliwie oczekując na spełnienie boskiej obietnicy, że nie umrze, dopóki nie zobaczy Mesjasza. Przynajmniej tak mówi św. Łukasz i Protoewangelia Jakuba.

A prywatnie- ta kameralna scena to portret rodzinny wielkich malarzy.

U Belliniego Symeon ma według niektórych rysy ojca Giovaniego, Jacopo, także malarza. Kobiety po lewej to może jego matka lub żona- Ginevra i siostra Nicolosia. Po prawej- szwagier- wielki Andrea Mantegna. Pojawia się tu nieprzypadkowo. Ten obraz Belliniego jest bowiem łudząco podobny do arcydzieła starszego Andrei Mantegni, dzisiaj pokazywanego w Gemäldegalerie w Berlinie. Więcej, nawet podpis na desce obrazu Belliniego na odwrociu mówi "Andrea Mantegna". Może po prostu miała to być kopia, ale dzięki swojemu talentowi Bellini stworzył obraz ubiegający się o swoją autonomię. Jest tu inna tonacja, dzięki cudownej, weneckiej palecie czerwieni i purpur.

  Andrea Mantegna, Ofiarowanie w świątyni, 1455

Moją uwagę zwróciły rozbiegane spojrzenia. Każda z postaci patrzy gdzie indziej. Jakby w tej scenie rozgrywało się kilka równoległych opowieści, w których poszczególne postaci na swój sposób przeżywają to co się dzieje. Te spojrzenia budują całą dynamikę tej pozornie statycznej sceny.

To w spojrzeniach kryją się dziesiątki odczuć.

Radość. Uwaga. Troska i niepokój.

Marmurowy blat przypominać ma jeszcze jedno- rzymskie grobowce. A zatem zawiera dyskretną zapowiedź śmierci, już u zarania życia.

Tylko jedna postać spogląda wprost na widza. To poważny młodzieniec z prawej strony kompozycji. Najpewniej sam autor, Giovanni Bellini.






Justyna Napiórkowska, historyk sztuki i europeista.
w Warszawie, Poznaniu i Brukseli. 
Blog "O sztuce" został  Blogiem Roku 2010 w dziedzinie Kultury.