6 cze 2013

Naprzeciw wieczności - malarstwo Marka Rothko



Gigant sztuki XX wieku. Jeden z jej naczelnych rewolucjonistów. Za sprawą takich jak on, centrum sztuki skutecznie emigrowało z Europy na kontynent amerykański. Choć urodził się na Łotwie, zmarł (a właściwie zginął śmiercią samobójczą) jako najbardziej amerykański z malarzy. Przedstawiciel ekspresjonizmu abstrakcyjnego.
Dzisiaj w Warszawie otwarta zostanie wystawa Marka Rothko.

Jeśli nie interesujecie się sztuką, to i tak musieliście kiedyś słyszeć to nazwisko. Choćby przy okazji rekordu cenowego pobitego na aukcji Christie`s w Nowym Jorku w maju 2012 roku. Obraz "Pomarańczowe, czerwone,żółte" został sprzedany za ponad 86 milionów dolarów.
Potem mieliście jeszcze raz usłyszeć o Rothko, gdy samorodny rzecznik "yellowizmu" w akcie wandalizmu podpisał obraz wiszący na ścianie Tate Modern w mglistym pragnieniu promocji swojej twórczości.

Sztuka Rothki jest trochę jak tło, na którym wyraźniej widać wszystkie liczne przemiany i rewolucje, którym ulegała sztuka w XX wieku. Syntetyczna i lakoniczna do granic możliwości. To jednak tło, które wychodzi na pierwszy plan.

Takiego artystę jest łatwo nie zrozumieć. Mark Rothko zasłynął obrazami, które można określić jako totalne. Przywrócił monumentalne malarstwo, które w jego wersji miało być nośnikiem eschatologicznych treści. Oto przyzwyczajeni do obrazów coś przedstawiających stajemy naprzeciw potężnego płótna. Tytuł nic nie podpowie. "Pomarańczowe, czerwone, żółte", " Rdzawe, niebieskie". "Fuksja, czarny, zielony na pomarańczowym". W sumie tyle samo podpowiadają oznaczenia z catalogue raisonné  Davida Anfama, który nadaje pracom po prostu numery "No 12", "No 14". A więc liczy się tylko to co widać. I to w optyce patrzącego. Bo widz ma daną pełną autonomię. Może się buntować. Może protestować. Ale może także niespodziewanie odkryć niezwykłą siłę obrazów. Wbrew sobie i stereotypom. Wbrew oczekiwaniom. 

Najsłynniejsze, potężne płótna Rothki zajmują całe pole widzenia. Zanurzamy się w tych wibracjach koloru. Oko zostaje zaaresztowane w tym malarskim miejscu odosobnienia.

Rothko wierzył w moc sztuki. Wierzył, że pozostaje tym jednym co łączy ludzki byt z tym co ostateczne. Przywrócił jej funkcję znaną od antycznej Grecji- kiedy sztuka miała być łącznikiem między człowiekiem a bogami.

Zobaczcie te wystawę. Zapomnijcie o tym, że oglądacie jednego z najdroższych malarzy XX wieku. Zapomnijcie o wszystkim o czym Wam mówiono, Zapomnijcie też to co już widzieliście.
Zaufajcie sobie. Bądźcie naiwni. Stańcie przed obrazem i przez chwilę dajcie się pochłonąć tym kolorom.

I nie mówię tego jako po przeglądaniu zdjęć w internecie albo w albumach. To dobrze, że te obrazy przepłynęły przez Atlantyk. To dobrze, że można będzie stanąć naprzeciw nich oddając się ich dyktatowi.

Mark Rothko, Muzeum Narodowe w Warszawie

Bez tytułu, 1953, technika mieszana, płótno, 195 × 172,1 cm, National Gallery of Art, Waszyngton, dar The Mark Rothko Foundation, Inc. 1986.43.135. Copyright © 1998 Kate Rothko Prizel i Christopher Rothko. Fot. dzięki uprzejmości National Gallery of Art, Waszyngton

Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com