31 gru 2011

Nowy Rok


Właściwie dopiero przyzwyczaiłam się do myśli, że nastał 2011 rok,
a tu niespodziewana jak grom z jasnego nieba informacja, że już jest 31 grudnia.
Nie kryję zaskoczenia i szybko podsumowuję minione miesiące.

Dla mnie był to rok podróży, wyzwań, fantastycznych momentów, inspirujących spotkań.
Rok wydarzeń - niekiedy oczekiwanych, niekiedy zaskakujących.
Całe szczęście w tej nieprzewidywalności losu.

Wiele z tych wyjątkowych momentów mogło być pominiętych w codziennym rytmie. 
Spotkaniom z Wami, tu na blogu zawdzięczam to, że wyjątkowe chwile zostały ze mną na dłużej.   

 "Nic dwa razy się nie zdarza. I nie zdarzy." 
Niech ten fragment wiersza Wisławy Szymborskiej inspiruje Was każdego dnia do zachwytu nad chwilą, każdą jedną, która mija, nieproszona. 


Życzę Wam dni bez rutyny, pięknych pomysłów, 
fantazji w działaniu, wrażliwości w życiu, piękna wokół!

Samych wyjątkowych dni w Nowym Roku!

 

Justyna Napiórkowska 

na forografii : Marek Okrassa, Lodowisko, Galeria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej

Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com

24 gru 2011

Boże Narodzenie, chwile olśnienia


Zwiedzając National Gallery w Londynie, w otoczeniu wielkich Holbeinów, Bronzino i Leonardów możecie tego obrazu nie zauważyć. Zobowiązani czasem, będziecie raczej spieszyć się, by choć chwilę poświęcić największym, musnąć wzrokiem filary sztuki na której wznosi się cała londyńska kolekcja.

Na mnie obraz zrobił ogromne wrażenie. Jest niewielki, jak kartka papieru. Namalowany na plastrze dębowego drewna. Ale jeśli do niego podejdziecie, poczujecie, że odkryliście perłę na dnie oceanu. Może nawet, mimo gwaru i tłumów, doświadczycie olśnienia.

Autorem jest malarz, o którym wiemy niewiele. XVI-wieczny biograf artystów północy, Karel van Mander wzmiankował go w swojej "Het Schilder-boeck", "Księdze malarzy". Geertgen tot Sint Jans żył krótko, w ostatniej ćwierci XV wieku. Był takim Fra Angelico Niderlandów, większość życia spędził w zakonie ( choć chyba nie był jego członkiem). Swojemu miastu zawdzięcza zamienne imię- Geertgen van Haarlem. Namalował kilkanaście obrazów, większość z nich przypisywana mu jest za sprawą atrybucji stylistycznej.  
A obraz z National Gallery jest wyjątkowy. 

Maleńki, kieszonkowy. Przeznaczony pewnie do mieszczańskich wnętrz jakiegoś notariusza albo aptekarza w mieście Haarlem. Wprowadził do tego domu krztynę tajemnicy, odrobinę misterium.

Przedstawia Boże Narodzenie, w scenerii nocy, z rewelacyjnym chiaroscuro. Tak jak w życiu - ciemności towarzyszy światło.
W tej ciemności są tylko dwa źródła światła, oba- nieziemskie. Blask promieniuje od jasnego jak porcelana ciała Dzieciątka, nagiego, ułożonego w płytkim, twardym, drewnianym żłobku. Oświetla twarz skupionej, kontemplacyjnej Marii, wydobywa z ciemności postać Józefa. Podkreśla draperie na srebrzystych szatach aniołów. W tyle sceny, na wzgórzu trwa druga scena olśnienia. Dynamiczna, z bardziej ludzką dramaturgią. Uczestniczą w niej pasterze, w gwałtownych gestach zadziwieni na widok jaśniejącego na niebie anioła. Ich dotychczasowe światło, ogrzewające ich płomienie z ogniska tracą swoją moc w porównaniu z nową, nieziemską jasnością. Spokojne i nieporuszone są tylko zwierzęta.

Jak ktoś powiedział, to Boże Narodzenie w wersji dla wierzącego. Mieści w sobie trywialność miejsca, surowość scenerii, emocje Marii i Józefa. Ale zawiera także potężną tajemnicę. Zaprasza do świadkowania przy cudzie. Scena zanurzona w zwykłym otoczeniu, bez złoceń i kandelabrów, zapowiada jakoś niezwykłość. Jest jak olśnienie, promienie słońca po burzy. Zapowiada cudowność zanurzoną w codzienności. Trzeba ją tylko dostrzec. Czy nie tego przy życiowej mądrości powinniśmy uczyć się codziennie?

Takich chwil olśnienia i inspiracji życzę Wam, moi drodzy Czytelnicy podczas nadchodzących Świąt i w Nowym Roku! 
Życzę Wam radości, spełnienia, spokoju i pogody ducha. Na co dzień!

Justyna Napiórkowska
Wigilia, 24 grudnia 2011


Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

21 gru 2011

Berlin, Berlin



Berlin. Po kilku dniach w podróży przez Europę wracam do domu zatrzymując się po drodze, w takim kilkudniowym XXI-wiecznym petit-Grand Tour, trochę z konieczności, trochę dla przyjemności. Podoba mi się taka podróż, pozwala na powolniejszą zmianę pejzażu.
Przyleciałam tu wczoraj wieczorem, na lotnisko Schönefeld (można w wolnym tłumaczeniu powiedzieć, że to pole, ładne, przestrzenne pole- to się zgadza. Schönefeld to wyspa niefrasobliwości na spokojnym niemieckim oceanie, na ziemi uporządkowanej i nielubiącej niespodzianek. Przystanek przed wstąpieniem na terytorium, gdzie wszystko zacznie działać bez zarzutu.  Około godziny dwudziestej była tam tylko garstka pracujących osób i spora grupa zagubionych turystów - Hiszpanie, Francuzi, Tajka, Włosi i ja, wszyscy poszukujący bezskutecznie informacji: jaki pociąg, o której godzinie zawiezie nas do świateł wielkiego miasta. Wieża Babel, w której niespodziewanie dla siebie stałam się przewodnikiem grupy. Bardziej niż mapy, to przypadek pomógł nam dotrzeć do celu.

Berlin. Jedno z tych miast, które z niewiadomych przyczyn elektryzują, pulsują niebywałą energią, świecą własnym, niepowtarzalnym blaskiem. Zawsze kiedy tu jestem, zastanawiam się czemu przyjeżdżam tu tak rzadko. Będę przyglądać się Berlinowi przez szkiełko stereotypów, przez narzędzie, w które byłam zaopatrzona przez lata, z perspektywy zza rzeki. Takie sąsiedztwo, że wiele osób wciąż nie zna sąsiada; chociaż wzajemnie często pożyczamy sobie sól i mąkę, robimy to chyłkiem, jakoś niewyraźnie. Rozmawiałam kiedyś z Niemcami z Frankfurtu nad Odrą, którzy nigdy w życiu nie przeszli przez most łączący ich miasto ze Słubicami! Stawali najwyżej na brzegu, spoglądając przez chwilę na wschód, nad głęboką i wielowiekową rzeką stereotypów. Przez kilka chwil spróbuję się w niej zanurzyć, przepłynę wpław, przyjrzę tym kliszom. Niektóre stereotypy chyba odrzucę, inne pewnie potwierdzę.

W Berlinie zatrzymałam się w hotelu we wschodniej części, posadzonego jak kolorowy kwiat w otoczeniu z czasów wczesnego Honeckera, w architekturze jak z okolic zza warszawskiej Żelaznej Bramy. Mój pokój był na wysokim piętrze, z widokiem, który zrekompensował wszystkie trudy podróży. Berlin pod moimi stopami, cudowna panorama z ulicami gwieździście rozchodzącymi się w dal, obsypywana z grudniowego nieba płatkami śniegu, jakby ktoś znad chmury rozrzucał confetti.
Jak w piosence U2, “so far, so close”. Zawsze kiedy tu jestem zastanawiam się, jak to jest, że rzeczywiście jesteśmy z Niemcami "so far, so close...", w tysiącu lat sąsiedztwa. Dziś zobaczę poświęconą powikłanej polsko-niemieckiej bliskości wystawę „Tür an tür”, „sąsiedzkie drzwi” w Martin Gropius Bau.  
Notatki z wystawy- wkrótce.  



Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com
Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

14 gru 2011

Olbrychski na 6-stym piętrze


Należę do tych, którzy tęsknią za wielkimi kreacjami na scenach teatralnych.

Dziś zobaczyłam Daniela Olbrychskiego i Dorotę Segdę w Teatrze 6. piętro. Przedstawienie na podstawie "Co się wydarzyło w Madison County". Pojawia się wspomnienie filmowej wersji z Clintem Eastwoodem i Meryl Streep. Piękna, fascynująco opowiedziana historia, nasączona życiem jak ciasto ponczowe rumem. Wizualna perełka ze wspaniałymi zdjęciami, dla jakich chodzi się do kina. To scenariusz stworzony dla filmu. Czy może go unieść scena teatralna? Co się wydarzyło na deskach teatru 6. piętro?

Aktorzy kroju szekspirowskiego w rolach...hmmm... Miałam wrażenie, że widzę egzotyczne ptaki w zbyt ciasnej, złotej klatce. Olimpijskich pływaków pływających w brodziku. Wielkich aktorów w zbyt kompromisowym wobec publiczności przedstawieniu...

Cóż, talent zobowiązuje. Co najmniej do wyboru repertuaru. Dlatego z tymi aktorami wolałabym zobaczyć po raz dziesiąty Hamleta!

Najbardziej opiniotwórcza dla mnie jest publiczność bez miejscówek, ze schodów. Nota bene, teatr 6.piętro dobrze o nią zadbał- rozrzucając miękkie poduszki :-) To od tej publiczności słychać było śmiech, gdy aktorzy z powagą przedzierali przez gęste jak dżungla amazońska, pełne emocji dialogi. To ta publiczność dyskretnie zgrzytała, gdy sceny sugerowały żart. Czy oglądali dramat? Może komedię? Publiczność była zdezorientowana.

A ja wyszłam - tak jak przyszłam- spragniona teatru.
Takiego na miarę tych wielkich aktorskich talentów we właściwych aktorskich obsadach. Z większą wiarą w publiczność, wrażliwą jak na poziom 6-ego pietra.

PS Krytykuję to co szanuję  :-)


"Po drodze do Madison", Daniel Olbrychski, Dorota Segda, Teatr 6. piętro, Warszawa


Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

13 gru 2011

13 grudnia

Przepraszam Was za długą nieobecność. Jestem w zawodowym amoku, który nie pozwala mi się zatrzymać na chwilę i rozejrzeć dookola. A bardzo mi tego brakuje.  Dużo pracy, natłok myśli. Mijają dni, jeden po drugim,  zmieniają się kartki z kalendarza. Różne małe inspiracje pojawiają się i znikają jak w kalejdoskopie- a mi nie udaje się ich zatrzymać.To chwilowe. Czytam biografię Georgesa de la Toura, przeglądam książkę o warsztatach weneckich  XVI wieku, zbieram myśli, żeby skończyć krótki tekst o Leonardzie... Myślę o świętach, które nadejdą za chwilę; może dadzą okazję do spotkania choćby z własnymi myślami...

Ale dziś dzień jest tak szczególny...Tak wiele osób niesie w swojej historii jakąś traumę, z którą próbujemy sobie poradzić. Tak starałam się dziś patrzeć na ludzi w tłumie, na ulicach Warszawy.Jest rocznica stanu wojennego. Dziwna rocznica. Rocznica bez wskazówek, jak ją uczcić.
 
Należę do pokolenia, które wyrosło w cieniu tragicznych wydarzeń. Ale myślę, że coś w nas one zaszczepiły. Dziś czytałam krótkie biogramy wszystkich ofiar  stanu wojennego. Najmłodszy zamordowany dziś miałby 47 lat....Wiek, w którym może cieszyłby się doroślejącymi dziećmi, może robiłby plany, może przygotowywałby podróże. Ale zginął jako siedemnastolatek. Lekcję goryczy odbierali, raczej odbierają nadal jego bliscy.
Potem czytałam historie rodzin rozdzielonych przez stan wojenny. Potem przeszłam przez centrum handlowe. Złote Tarasy, skąpane w świątecznych błyskotkach. Promocje, świecidełka, okazje. Wokół- tłum. W nim tak wiele osób niesie w sobie jakieś wspomnienie...Minęło 30 lat, ale to tylko chwila. Zmienił się sztafaż, ale niebo nad Warszawą wciąż to samo.

Zapalam świeczkę, ku pamięci Ofiar Stanu Wojennego.



Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

2 gru 2011

Rozmównica

Zapraszam do oglądania za chwilę programu Rozmównica w Religii-tv. Rozmowa o Jacku Kaczmarskim i jego malarskich inspiracjach!


Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska
 www.osztuce.blogspot.com