27 maj 2011

Paryż, Odilon Redon

Thalys, pociąg Bruksela-Paryż. Bar w wagonie czwartym oferuje swoje usługi. Raczej nie pójdę, bo mogę nie zdążyć przed Paryżem- podróż trwa godzinę i dwadzieścia minut.

Jest wczesny poranek. Pogoda piękna, za mną Bruksela, przede mną Paryż.  Podróż z miasta, które we wszystkim zdaje się coś naśladować, do miasta, które jest jak primabalerina, trochę prowokująca, momentami zwykła, ale przez to nieokreślone coś- zawsze niedościgniona.


Zobaczę wystawę Odilona Redona- specjalnie założyłam ubranie w kolorze ultramaryny, żeby wpisać się w świat jego kolorów. Takich błękitów jak u Odilona Redona nie znajdziecie chyba nigdzie od sieneńskiego trecenta. Yves Klein zupełnie inaczej rozumiał ten kolor, nadawał mu zupełnie inną poetykę, inny wymiar.
Odilon Redon był chyba artystą przekornym. W czasach , gdy twórcy zasilali kolejne ugrupowania artystyczne, nawoływali do przystąpienia do nich głośnymi manifestami, on wybrał ścieżkę odrębną, w zasadzie niepopularną wśród narastających awangard.
Przetrwał. Samotny spacerowicz po świecie sztuki. Pływak długodystansowy, zanurzony w surrealistycznym myśleniu. Malował rzeczy dziwne. Nie jestem fanką tych Boschowych motywów, potworów, cyklopów nadających posępny ton jego fantastycznym wizjom. Wolę go jako malarza powiedzmy – stimmungowego, tworzącego nastroje, budującego kolorem i światłem poczucie szczególnej bezczasowości.

Mijamy pola Walonii przeszyte równą orką, jak tkanina sztruksowa. W kolorach w pejzażu jest coś co sprawia, że ta dzisiejsza wiosna graniczy już z latem. Thalys pędzi pod nieruchomym niebem.  Krótka rozmowa z sąsiadem. Jest jedyna osobą, która ma ze sobą książkę. Inni nie tracą chwili i dostępu WIFI- pracują :-).

Co jeszcze? Paryż za chwilę!





Na początek - spacer po Ile de la Cite i Saint Germain des-Pres. 

Wystawa Odilona Redona. Kolejki przed wejściem, tłumy  w środku. 
We Francji zawsze można się podbudować co do stanu kultury. Dzieci i starsi, studenci i biznesmeni- wszyscy równi wobec pokazywanych dzieł. 
Malarstwo Odilona Redona zawsze mnie zachwycało, przez niezwykła kolorystykę, subtelność, rozgrywanie barwne na płaszczyźnie obrazu. Ultramaryny, złoto, turkusy i makowe czerwieni- to jego repertuar kolorystyczny w wielu obrazach. W innych pracach eksploatuje delikatne, pastelowe barwy, jak z inspiracji sztuką japońską. Nigdy nie widziałam obrazów z motywem kwiatów, ustawionych na pistacjowym tle. Zjawiskowe. 
W pracach na papierze ołówkiem tworzył aksamitne czerni i pełne blasku, jasne przestrzenie. Rysunek miał dyskretny i precyzyjny, o liniach delikatnych jak nitki pajęczyny. 
Redon to malarz pięknych profili, tajemniczych, poetyckich scen, zjawisk z pogranicza podświadomości. 



Lewiatan Anisha Kapoora w Grand Palais
Przeżycie niezwykłe, mistyczne. Kapoor stworzył potężną formę , jak wielki, niekształtny balon wypełniającą     halę Grand Palais. Wewnątrz jest ciemno, rezonują dźwięki, powietrze nieruchome. 
Anish Kappor słynie z realizacji, które maja pozbawiać widzów poczucia rzeczywistości. Lewiatan pod tym względem okazuje się flagowym dziełem artysty. 



Chwila dla książek, w jednym z ulubionych paryskich pasaży



Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com

15 maj 2011

Florencja

Przez ostanie dni całym sercem byłam w Sienie. Kończyłam pewien tekst dotyczący sztuki sieneńskiej, i im bardziej w sieneńskim trecento byłam, tym w naturalny sposób dalej ode mnie była współczesność, z  internetem włącznie. Ale teraz- wracam do XXI wieku i zapraszam na krótki, wieczorny spacer po Florencji!



Ci którzy w mieście nigdy nie byli, a tym co włoskie się interesują -mają pewnie pierwsze skojarzenie z Duomo, z kopułą przerastającą całą zabudowę starego miasta. Ja także, kiedy pierwszy raz przyjechałam do Florencji miałam wyobrażenie ukształtowane lekturami o konkursie na drzwi baptysterium, o ścieżkach Dantego,o młodych latach Michała Anioła. Wyobrażałam sobie Spedale degli Innocenti, pałace Medyceuszów i Pittich, freski Fra Angelico.


Przez pierwsze dni mieszkałam wtedy w hostelu  w sąsiedztwie Santa Maria del Carmine, kilka kroków od kaplicy z freskami Massaccia.  Czy mogło być lepiej? Tak, okazało się, że hostel mieści się w dawnej bibliotece medycejskiej, pokoje wyodrębnione  są jedynie wysokimi na dwa metry ściankami. Kilkanaście metrów wyżej - polichromowane belki sklepienia, na ścianach budynku- freski! A pod sklepieniem - latały jaskółki! Po włosku - le rondine, nazwa myląca, bo jaskółki są wszystkim, ale nie sugerowaną po włosku krągłością ;) Jaskółki są przecież doskonale gotyckie, o skrzydłach smukłych jak triforia w katedrach Francji :)

Florencja niespiesznie odsłania wszystko co ma wspaniałego, oczywiście jeśli nie założymy sobie "poznania" miasta w 3 dni! I cudownie jest to poznawanie rozłożyć w czasie, dawkować, by nie popaść w syndrom Stendhala z nadmiaru piękna, z nadmiaru obrazów, z nadmiaru wrażeń. Poco a poco, lentamente. Proszę,  do Florencji wybierzcie się raczej na dłuższe wakacje, bo weekend zostawi Was tylko z uczuciem niedosytu.


Zawsze kiedy jestem na głównym placu miasta, tym, na który spogląda monumentalny Dawid, przypomina mi się pewna zabawna sytuacja ze studenckiego życia. Na placu Signoria od lat istnieje kilkanaście kawiarni, W ciągu dnia- najlepsze miejsce dla turystów, tutaj obsługiwanych przez kelnerów w biało-czarnych liberiach. Krótko mówiąc - miejsce zacne. Po północy kawiarnie pustoszeją, plac przed Palazzo Vecchio ma chwilę na sen.

Pamiętam, jak kiedyś postanowiliśmy ze znajomymi zorganizować sobie spontaniczną kolację, nocą, na piazza della Signoria, korzystając z  kawiarnianych stolików zostawionych na noc na placu! Po chwili do naszej grupy dołączyli inni, Francuzi, Niemcy, którzy wcześniej niepewnie krążyli dopytując, czy tak można. Kolacja była wykwintna, oliwki, ciabatta, liście bazylii, mozzarella, wino! Nad nami gwieździste niebo. A wokół uśpiona Florencja, ta sama, która po chwili następny dzień powitała radosnym zgiełkiem, zapachem cappuccino, dzwonami San Lorenzo!

PS Blogspot ostatnio buntował się - znikały zdjęcia, komentarze, "reakcje".
Złe czasy już chyba za nim, więc teraz blog powinien wyświetlać się prawidłowo!
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com