31 gru 2010

Nowy Rok!



31 grudnia. Lubię ten moment oczekiwania, pełen emocji i napięcia, zanim w niebo uderzą światła fajerwerków :-)!  Ten czas jest trochę jak nadmuchiwany balonik, na granicy wytrzymałości! 
Czuję się wtedy tak jak może się czuć aktor przed premierą, zza kurtyny zerkający na publiczność. 
Po nocnej gorączce, w ciche, spokojne popołudnie otworzę nowy kalendarz z czystymi jak śnieg kartami! Jaką treścią je wypełnić?  Co przyniesie Nowy Rok?


Szanowni i drodzy Państwo! 
Przypadkowi odwiedzający i wierni Czytelnicy!
Wirtualni Przechodnie i stali Bywalcy!

Składam Państwu najlepsze życzenia, 
by Nowy Rok nas wszystkich fantazyjnie zaskoczył, wbrew prognozom ekonomistów i jasnowidzów!

Niech przyniesie nowe, wspaniałe pomysły, pogodę ducha, twórcze chwile, otwartość serca, 
życzliwość na okrągło i najprostsze w świecie, choć najtrudniej definiowalne poczucie szczęścia! 

 Niech każdy dzień Nowego Roku obfituje w małe i duże radości,
a my uczmy się pilnie jak te radości dostrzegać i cenić! 

Wszystkiego dobrego! 
Justyna Napiórkowska 




Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.

Udostępnij
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

30 gru 2010

Festiwal nokturnów - o malarstwie Antoniego Fałata

Antoni Fałat ma nazwisko, które zobowiązuje. Jego  przodek, Julian, był malarzem nagradzanym w Berlinie, Monachium, Wiedniu. Malarzem polowań w Nieświeżu, malarzem nieruchomych zimowych panoram przeciętych giętką linią rzeki. Z  listów Juliana, opublikowanych kilkanaście lat temu wyłania się postać heroiczna. Z biografii artysty zapamiętałam jego młodzieńcze lata, które jako skromny student spędzał w Krakowie w warunkach, w których skromność przekracza granice ubóstwa. Julian Fałat był jednym z nielicznych artystów wywodzących się z chłopstwa, samodzielnie i mozolnie budującym swój artystyczny status w towarzystwie kolegów z dobrych , mieszczańskich domów.

Cudowny dar wytrwałości i konsekwencji jest chyba zapisany genetycznie w rodzie Fałatów.

Antoni Fałat w swojej twórczości daje świadectwo twórczej wyrazistości i konsekwencji. Sposób malowania, obrana paleta granatów, niebieskości, brązów, żółci , czerni i tak dla malarzy wyzywającej bieli - to wszystko u Antoniego Fałata jest tak osobliwe, tak inne, że stanowi o jego artystycznej osobowości. Debiut artysty łączył się z działalnością grupy "AUT" ( Aut Pictura, Aut Nihil) , artysta działał także w głośnym ugrupowaniu "O poprawę". Nie był obok ważnych wydarzeń, ale w ich centrum.

W jego nokturnach prowokacja nie przeszkadza lekkiej naiwności przedstawień, niekiedy upozowanych jak w studio fotograficznym. Fałat ciągle współcześnie znajduje przestrzeń dla anty- mieszczańskości. Nie niszczy przy tym istniejących porządków, ale pokazuje je jak w powiększeniu fotograficznym, jak pod lupą w laboratorium wchodzi pod tkankę delikatnych materii i analizuje je rzeczowo.  Wsłuchuje się w lekkie drżenia i niepewności, przygląda wewnętrznym radościom i lękom swoich bohaterów.  Postaciom na płótnach pozwala żyć pełnią egzystencjonalnych odczuć. A przy tym - maluje po prostu pięknie !



Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.


Udostępnij

28 gru 2010

Piękne Madonny, Madonny szafkowe


Wskoczę na chwilę w mroki średniowiecza, by wydobyć z nich Piękne Madonny...Czy średniowiecze mogło być mroczne, jeśli pozostawiło takie arcydzieła? Co do tego historycy są zgodni. Mroki Średniowiecza to słowna niedokładność, w odniesieniu do czasów całkiem światłych*. 


Piękna Madonna z Wrocławia, dziś ponad sześćsetletnia, stoi w lekkim kontrapoście w Muzeum Narodowym w Warszawie. 
Sama postać Madonny jest drobna. Delikatna fizjonomia i twarz kontrastuje z grubymi połami płaszcza, którym jest otulona. To właściwie młodziutka dziewczyna przywdziana w dodający jej powagi strój,  z ciężką, złotą koroną na głowie. Dziewczyna w roli, która może ją odrobinę przerasta.  
Jest tak nieprawdopodobnie subtelna, że jej cielesność budzi wątpliwości. Alabastrowa karnacja, łagodnie zaokrąglone czoło, subtelnie przymknięte oczy, szczupłe, gotyckie dłonie. Kwintesencja delikatności. Krucha jak materiał- wapienny blok, z którego powstała.  

Inaczej Dzieciątko. Krągłe, pełne wigoru, nagusieńkie. Dziecięco nieobliczalne, wijące się niepokornie i poruszone w rękach statycznej Madonny. W moim odczuciu jest z kolei kwintesencją dziecięcości- w geście odrobinę psotnego sięgania po jabłko. 

Jabłko-kuszące, ponętne, dorodne. W nim mieści się eschatologiczna głębia przedstawienia.Maria staje się Nową Ewą, maleńki Jezus - Nowym Adamem. Jednak funkcję zmienia rekwizyt - jabłko. Jezus dotyka jabłka- symbolu Grzechu, przemieniając go w symbol Ofiary za grzechy ludzkości. Dokona misji wybawiania ludzkości, a nie, jak Adam pognębienia jej w grzeszności. To Biblia , Stary i Nowy Testament streszczony w jednej , wapiennej figurze. Czy tak syntetyczne myślenie mogło przynależeć do mrocznych czasów? **

         Madonny szafkowe
   
W Muzeum Narodowym w Warszawie do końca lutego można zobaczyć przemyślną Madonnę, która oprócz  potężnej (jak zwykle) symboliki mieści jeszcze wymiar praktyczny. Przaśnie zwana Madonną szafkową. Może macie Państwo pomysł na lepszą dla Niej nazwę?  

 

W Polsce jest ich tylko trzy. Na świecie- garstka. Powstały na Pomorzu, na terenie państwa krzyżackiego. Ta z reprodukcji została wyrzeźbiona w końcówce XIV stulecia. Jest zatem rówieśnicą Pięknej Madonny z Wrocławia. 

Przyznacie Państwo, sam pomysł Madonny - figurki będącej jednoczenie pojemnikiem na coś jest specyficzny. Jak współczesne fluorescencyjne Madonny na wodę święconą,  pseudo-religijne gadżety. Ale za to te średniowieczne - mieściły znacznie więcej niż fizycznie zdołało się pomieścić w figurce pod płaszczem Marii. 
Figurka zamknięta- to Madonna z Dzieciątkiem. Otwarta- to Madonna Płaszcza Ochronnego. W jej wnętrzu natomiast - rezyduje przedstawienie Trójcy Świętej.   
Madonny szafkowe to także pojemny wizualny komunikat o mocy wstawienniczej Marii, o Jej roli i miejscu w Historii Zbawienia. 
Te same czasy, dwa krańce kraju i tak różne przedstawienia. Różnorodne jak średniowiecze.   



*Zainteresowanym polecam "Sztukę i piękno w średniowieczu" autorstwa Umberto Eco.
**Więcej na ten temat pisze dr Paweł Freus


Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.


fotografie: Piękna Madonna z Wrocławia, Muzeum Narodowe w Warszawie
Madonna szafkowa z Pelplina, Muzeum Narodowe w Warszawie , do lutego 2010 



Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

27 gru 2010

Co dobrego w kulturze ? Rekonstrukcja kenotafu wojewody Jana Tarły

Co wydarzyło się w 2010 roku w kulturze w Polsce?

Poniżej - kilka słów o jednym  z dokonań, które uważam za ważne i dalekosiężne.



Rekonstrukcja ołtarza u Jezuitów w Warszawie.
Gdy wzrok odwiedzających kościół jeszcze kilkanaście miesięcy temu wędrował na lewo od wejścia, szybko otrzymywali oni rekolekcję o tym, jak zranionym miastem jest Warszawa.Z muru wyrastały (jak kości z niezdrowo szczupłego ciała) kamienne pozostałości tego , czym przed wojną był kenotaf wojewody sandomierskiego Jana Tarły.

Portalowa konstrukcja powstała w połowie XVIII wieku  w pracowni wybitnego rzeźbiarza późnego baroku - Jana Jerzego Plerscha. W 1944 roku , gdy hitlerowcy wysadzali kościół w powietrze - ładunek wybuchowy pod pomnikiem nie eksplodował. Zniszczenia i tak były ogromne. Zachowane niewielkie fragmenty spoczywały niczym szczątkowe relikwie w podziemiach  jezuickiego kościoła. Większe , cenne fragmenty pozostawały w zbiorach Łazienek Królewskich i Muzeum Historycznego. Nota bene, czas magazynowy dotyczył kenotafu dwa razy  - po raz pierwszy w 1834 roku, decyzją Rosjan, gdy został on zdemontowany ze swojej pierwotnej lokalizacji w kościele Pijarów.

W 2010 roku, jak rozproszona rodzina, elementy te zostały przywrócone sobie nawzajem w rekonstrukcji powierzonej toruńskiej pracowni konserwacji. Narodowe dzieło zostało nam przywrócone.



Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.



Udostępnij
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

16 gru 2010

Świat Józefa Wilkonia

Mam ciągle w domu baśnie Andersena z ilustracjami Jana Marcina Szancera, zachowuję dla przyszłych pokoleń ;-). Czy Państwo także wychowaliście się na Szancerze? 

Ilustracja książkowa jest sztuką podporządkowaną słowu. Przez to poddana jest wielu rygorom. Musi być syntetyczna, musi być narracyjna. Jednak największym wyzwaniem jest to, że musi pomieścić się między literą tekstu a przestrzenią wyobraźni. A jeśli jest to litera z poezji  to okazuje się , że połączyć należy fantazyjny świat wykreowany słowem ze światem widzialnym, niekoniecznie realnym, ale wyobrażalnym. Bo jak namalować Dusiołka z poezji Leśmiana ;-)?

Bardzo cenię ilustracje Józefa Wilkonia.

Ilustracja artystyczna wbrew nazwie nie ilustruje, ale wyznacza zakres wyobraźni czytelnika. Jeśli to dobra ilustracja- to tego zakresu nie skąpi. Tak jest w przypadku ilustracji Józefa Wilkonia. Pierwsza książka z jego  ilustracjami ukazała się w roku 1959. Artysta wspomina to jako moment fundacyjny w swojej twórczości.  „Pamiętam, chwyciłem szeroki pędzel i od jednego pociągnięcia udało mi się oddać kocią sylwetkę, jej grację oraz krok. I zrozumiałem, że znalazłem własną drogę. Swój styl”. 




Umyślnie poprowadzony pędzel sprawia, że wyginająca się linia, raz mocniej , raz mniej nasycona barwą staje się kotem. A kot ten to łasi się, to pręży, to leniwie wyleguje. Czasem jest kotem psotnym, czasem niewinnym. Z pewnością nie jest to u Wilkonia kot nieokreślony. Więcej, w ilustracjach artysty będzie to po prostu kot z osobowością !

Kiedy kilkunastoletni  Jacek Malczewski przyjeżdżał do zaprzyjaźnionej rodziny Karczewskich w Wielgiem, jego opiekun Adolf Dygasiński pokazywał mu hodowane przez siebie ptaki. Barwne i różnorodne. Mały Malczewski przyglądał się im godzinami.  Wykonywał wówczas setki szkiców. Może to wtedy narodziły się znane z jego dorosłej twórczości wyobrażenia dziwnych istot, faunów, krogulców, skrzydlatych pań. Podobnie Wilkoń- który jako dziecko bacznie obserwował  życie zwierząt w Podzwierzyńcu, gdzie spędzał wakacje.

Obecnie w zwierzęcy świat widziany okiem Józefa Wilkonia zanurzyć się można na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.


Ilustracja i rzeźba Józefa Wilkonia
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie, Galeria Gotyckado 13. 02. 2011


Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.

Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

14 gru 2010

Odnaleziona Pomarańczarka i zagubiony Rafael

27 listopada 2010 powinien zostać zapisany w annałach narodowego dziedzictwa polskiego. W prowincjonalnym domu aukcyjnym wystawiono na sprzedaż zaginione podczas II Wojny Światowej arcydzieło Aleksandra Gierymskiego. Nie ma mowy o łatwym odzyskaniu obrazu. Nastąpią raczej trudne negocjacje. Pomiędzy chwilą zaginięcia obrazu z Muzeum Narodowego a jego ponownym ujawnieniem nastąpiło kilka zdarzeń - zakup przez prywatnego kolekcjonera w dobrej wierze, spadek, wystawienie na aukcji...

Wikipedia podaje kilka faktów dotyczących polskich strat wojennych.


"Rabunek dóbr kulturalnych Polski – ogółem 43%. Zniszczono 25 muzeów, 35 teatrów, 665 kin, 323 domów ludowych. Straty wskutek nieodwracalnego zniszczenia zbiorów muzealnych, archiwalnych i bibliotecznych – niemożliwe do precyzyjnego oszacowania, straty samych zbiorów bibliotecznych wyniosły ok. 66%. Zniszczono nieodwracalnie 22 miliony książek, wywieziono ponad 500 000 pojedynczych egzemplarzy dzieł sztuki i obiektów zabytkowych." 


Ponad 500.000 pojedynczych egzemplarzy dzieł sztuki i obiektów zabytkowych. A wśród nich wspomniana Pomarańczarka. I najcenniejszy w naszych zaginionych zbiorach "Portret młodzieńca" Rafaela Santi*, obraz zakupiony w pierwszym dziesięcioleciu XIX wieku przez Adama Czartoryskiego, najpewniej w Wenecji. W zbiorach rodziny już wtedy znajdowała się "Dama z gronostajem" Leonarda, którą Adam kupił około roku 1800 dla swojej matki , Izabeli. Oba obrazy znaleźć się miały w Domku Gotyckim w Puławach.


Młodzieniec z portretu dla Czartoryskich był przedstawieniem samego Rafaela. 


Przyznacie Państwo, że młodzieniec to prawdziwie renesansowy. Może to jeszcze nie młodzieniec, ale chłopiec, ubrany w poważny strój. (Mnie też tak przebierano, gdy jako 12-latka wybierałam się na filmy od lat 15 ;-)  Miękkie, delikatne rysy. Włosy opadające na  twarz. Subtelny ( kobiecy ?)  gest jakim  młodzieniec podtrzymuje dłonią opadający mu z ramienia futrzany płaszcz. Łagodny, równiny pejzaż za oknem, w tle. Ten obraz to właściwie Rafaelowski, męski odpowiednik La Giocondy Leonarda ;-)  




Dziś w Muzeum nieobecnego młodzieńca sygnalizuje pusta rama. Czekamy. Rozglądamy się. Może jeszcze kiedyś, łutem losów,  obraz powróci na swoje miejsce, w zacienionej sali Muzeum Czartoryskich przy ulicy Świętego Jana w Krakowie.        

Ze wspominanym ostatnio profesorem z Utrechtu rozmawialiśmy dużo na temat sztuki z polskich zbiorów, dziś znajdującej się od Karlskrony po Petersburg. Grabieże, pożogi, zniszczenia.  Często przejeżdżam przez Kozienice, miasteczko powstałe podobno w miejscu polowań ( a wcześniej narodzin ;-) króla Zygmunta Starego. To tu niesamowite zbiory zgromadził Poniatowski. Dziś pozostała tylko rekonstrukcja niedzisiejszego pałacu , jak makieta- niestety pusta w środku. Ale- jak widać po Pomarańczarce- jest nadzieja- maleńka jak iskierka, pozwalająca, jak krople w morzu strat, odzyskiwać zrabowane dzieła.

* Trzeba pamiętać, że atrybucja obrazu jest więcej niż prawdopodobna, choć nie brakuje głosów widzących w portrecie dzieło jakiegoś naśladowcy Rafaela. 


Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak-  to proszę o oddanie głosu w konkursie na Blog Roku przez wysłanie SMS-o treści E00118 na numer 7122 . Koszt sms-a to 1,23 zł, a dochód zostanie przekazany na organizację turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci niepełnosprawnych.

Udostępnij
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

13 gru 2010

13 grudnia 1981- czyli sztuka w czasach marnych

Rozmawiałam ostatnio z pewnym profesorem z Utrechtu. Profesor mówił o Polsce i jej losach na przestrzeni wieków. "Macie długie tradycje demokracji.  Żadnej przeszłości kolonialnej. Dość centralne położenie -równina między wschodem i zachodem. Bez liku postaci wybitnych." W sumie - dużo dobrego.

Dodałabym do tej listy jeszcze naszą specjalizację do dokonywania rzeczy niezwykłych w czasach trudnych.

Czy nie tak było w Polsce po 13 grudnia 1981 roku, gdy i tak ciasna przestrzeń wolności nie poddawała się ( jak mogła) represjom? Pewnie dużo się zmieniło, jednak przeglądając informacje z wrocławskiej wystawy "Sztuka Stanu Wojennego" sprzed kilku lat można chyba powiedzieć , że artyści podtrzymali przez trudny czas  niezależną republikę sumienia. Republikę bojkotującą wówczas instytucje państwowe. 

Na obrazy Dwurnika wyjechały czołgi. Tadeusz Boruta rozebrał na swoim płótnie bohatera, ułożył go na gołej, zoranej, pokrytej śniegiem ziemi, tytułując jak stację Drogi Krzyżowej. W modlitwie? Czy może w rozpaczy?  Artyści utrwalali na swoich obrazach spontanicznie tworzone kwiatowe krzyże z obecnego Placu Piłsudskiego. Jerzy Kalina tworzył dramatyczne instalacje komentujące współczesność. Kościoły stały się forum artystycznej ekspresji. Wiara - jedynym źródłem nadziei w czasach marnych.

W życiu mojej rodziny też dużo się zmieniło. Dość powiedzieć, że obraz Jurrego Zielińskiego, przedstawiający zasznurowane usta zdjęto z wystawy w prowadzonej przez moją mamę Galerii ZPAP. W wyniku tego mama była zmuszona do rezygnacji z pracy.* Dobrze, że w 2010 roku między innymi ten obraz znalazł się w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Kiedy wyglądam przez okno, patrzę na zaśnieżoną, błyszcząca neonami Warszawę, tak inną od tej usianej koksownikami, zaludnionej zomowcami,  zastanawiam się, czy mimo wszystko czegoś zawsze nie marnotrawimy?  Czy nie jesteśmy krajem, gdzie ciągle ideał musi sięgać bruku? Profesor z Utrechtu przyznał mi rację. A co Państwo o tym sądzicie?

* Koło małego Fiata dziwnie oderwało się w trakcie jazdy od auta. 



Czy podoba się Państwu ten blog? Jeśli tak- to bardzo proszę o oddanie głosu w konkursie na Dziennikarza Obywatelskiego w dziedzinie Kultury przez wysłanie SMS-o treści dzob.114na numer 7055. Koszt sms-a to 0,62 zł brutto.
Mi dodacie Państwo skrzydeł :-), a na głosujących czekają nagrody :  bon na wycieczkę zagraniczną wartości 3000 zł oraz wartościowe upominki.



Na reprodukcjach : 
Tadeusz Boruta, Z szat obnażony
Jerzy Kalina
Jurry Zieliński 




Udostępnij
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

8 gru 2010

Tadeusz Kantor - sztuka w dwóch odsłonach


Dzisiaj mija 20-sta rocznica śmierci Tadeusza Kantora.
Postaci złożonej, tak jak jego realizacje, zwłaszcza te teatralne. Postaci zagadkowej, odczytywanej  przez pryzmat dzieł.
W końcu, jak powiedział sam artysta "Moim domem było i jest moje dzieło".

Zapraszam na krótką wizytę w owym "domu " Kantora.

Kantor teatralny debiutował podczas wojny, w krakowskim podziemiu. Pierwsze realizacje to "Orfeusz" Jeana Cocteau, "Balladyna" Juliusza Słowackiego i "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego. Kto wie, być może właśnie ten pierwszy okres- sztuk wystawianych w prywatnych mieszkaniach -uformował plastyczny język Kantora. W okresie, gdy wyobraźnia miała trudne zadanie przełożenia didaskaliów na realia czasów  ubogich, czasów konspiracji. 
W teatrze braków materiałowych i nadwyżek entuzjazmu. 


Kantor stworzył w tych realizacjach ( ach, chciałabym je zobaczyć na żywo...) język niezwykle syntetyczny, a mocno rozegrany na emocjach. Po wojnie pracował w Teatrze Starym. Lata 50-te to gorączka twórczych eksperymentów, niczym lustro odbijająca jakość czasów, do jakich przynależała. Teatr Cricot2 odbierał aktorom ich indywidualność, czynił z nich drewnianych żołnierzyków, niby-marionetki na scenie. Potem nadszedł czas ambalaży - aktorów występujących w workach, a stąd już tylko chwila do teatru informel, w którym rządzi nie tyle reżyser- co przypadek. I dalsze eksperymenty, sprawiające , że teatr przekraczał swoje granice, dosłownie wkraczał w życie poza sceną. Na przykład na widowni. 


W latach 70-tych i 80-tych wrócił Kantor do teatru bardziej kanonicznego. Wrócił spektaklami, które wpisały się w światową historię tej sztuki. "Umarła klasa", "Wielopole, Wielopole", "Nigdy tu nie powrócę" to teatr niosący w sobie rozrachunki osobiste, ale i wątki uniwersalne,  teatr "śmierci". To teatr tematów egzystencjalnych umieszczonych w kontekście nikczemnym- jak w jednym z wywiadów powiedział sam artysta.     


Kantor malarz to wciąż Kantor myślący teatrem. W powojennym Krakowie uczestniczył w reaktywacji Grupy Krakowskiej. W rysunku i w malarstwie często podejmował motywy, które funkcjonowały w jego realizacjach teatralnych. Dzieła plastyczne Kantora to przegląd technik pojawiających się w XX wieku. W swoim artystycznym CV zmieścił realizacje z nurtu taszyzmu, informelu; asamblaże, ambalaże, environments, happeningi, jak choćby ten bardzo znany, na brzegu Bałtyku.

Fotografie :  cricoteka.pl, culture.pl
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

6 gru 2010

Kilka zdjęć z Brukseli



Przysypane bielą kryształy, zapałki, drewniany model auta z lat 20-tych.  
Przedwojenne porcelanowe laleczki w śniegu, wyglądające jakby były na plaży Dinan. 
Czasem daję swojej wyobraźni zadanie - odkrywania historii tych przedmiotów ;-) 

To wszystko do zobaczenia w moim ulubionym miejscu w Brukseli.
Na lokalnym brocante :-) 

Mieści się zazwyczaj na skrzyżowaniu avenue du Passe' i rue Sentimentale :-)








Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com

2 gru 2010

Mała baletnica Edgara Degas w podróży


Jeśli odwiedzą Państwo w najbliższym czasie Musee d`Orsay, proszę nie niepokoić się nieobecnością tej małej baletnicy. Rzeźba Edgara Degas wyjechała na kilka miesięcy do Lille na wystawę.

Mała baletnica to jednocześnie wielka enigma w historii sztuki.



Jest niewielka - ma zaledwie kilkadziesiąt centymetrów wysokości. Wykonuje miękkie pas. Głowę unosi do góry, w nieprzystającym do wieku czternastolatki geście powagi i dystansu . Przypomina Marię Van Goethem, młodziutką tancerkę z Opery Garnier i sąsiadkę Degasa.  

Mała, zarozumiała panienka. 
Tak przynajmniej oceniali ją ci, którzy pierwsi widzieli rzeźbę wielkiego malarza i pastelisty. Degas stworzył kilkadziesiąt woskowych projektów rzeźb. Tylko ta jedna została za jego życia odlana w brązie, ubrana w tiul sukienki, z kucykiem w brązie przewiązanym atłasową wstążką.
  
Jak chcą wierzyć niektórzy, jest dowodem na istnienie impresjonizmu jako sposobu ekspresji także w rzeźbie. Dokumentuje przełożenie malarskich fascynacji Degasa na język przestronny. Nadaje im trójwymiarową, bardzo fizyczną formę i oddaje je we władanie przestrzeni. 

Jest tu uchwycenie chwili, jest zatrzymanie ruchu. 
Jest w końcu coś niezdefiniowanego, co sprawia, że rzeźba oddaje wrażenie, ulotność, chwilę. 

Do stycznia mała baletnica w otoczeniu prac malarskich Degasa zastygnie w ruchu w La Piscine-Roubaix w Lille. 




Udostępnij Udostępnij
Justyna Napiórkowska
Autorka Blogu Roku w dziedzinie Kultury
www.osztuce.blogspot.com
Udostępnij
Więcej sztuki? Zapraszam na blog : www.napiorkowska.blogspot.com Justyna Napiórkowska www.osztuce.blogspot.com