27 wrz 2010

Norwid dla Dominika? Tak!

"Bo piękno na to jest, by zachwycało" C.K. Norwid 




Wczoraj  wieczorem na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się uroczystość wręczenia Nagrody Norwida.
W dziedzinie sztuk plastycznych laureatem został profesor Tadeusz Dominik. Gratuluję i cieszę się, że dzieła Dominika otaczają nas w naszej Galerii -i po Norwidowsku zachwycają każdego dnia.


Na Zamku królowali poeci. Po wręczeniu nagród zabrzmiał świetny koncert Grzegorza Turnaua. Usłyszeliśmy między innymi  piosenkę z tekstem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Wiersz jest tak piękny,że poddaję się pokusie cytowania ( zwłaszcza ,że i na obrazy można popatrzeć przez woal tych słów zupełnie inaczej...)  :


„Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza. 
Ptaki powrotne umierają wśród pomarańczy na rozdrożach. 
Na fioletowoszarych łąkach niebo rozpina płynność arkad. 
Pejzaż w powieki miękko wsiąka, zakrzepła sól na nagich wargach. 


A wieczorami w prądach zatok noc liże morze słodką grzywą. 
Jak miękkie gruszki brzmieje lato wiatrem sparzone jak pokrzywą. 
Przed fontannami perłowymi noc winogrona gwiazd rozdaje. 
Znów wędrujemy ciepłą ziemią, znów wędrujemy ciepłym krajem.”


Foto : Tadeusz Dominik , kolekcja Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej 


Udostępnij

25 wrz 2010

Grecja na horyzoncie !

Wróciłam znad morza Egejskiego, ale Grecja pozostaje w mojej głowie. Jej konsekwentny błękit, w wielu odmianach pozostaje jak powidok. Słońce bielące wapienne ściany domów na Santorini. Gęsta czerń strojów Greczynek wymagająca powagi. Ouzo, mocne i wibrujące w głowie jak młode wino. Morze, którego fale przynoszą tyle skojarzeń. Europa porywana znad brzegu przez Zeusa, Ikar upadający w miękkie wody ( lepiej zapamiętany z Breughla niż z Parandowskiego ), Odyseusz wabiony przez syreny...Dzielne i piękne greckie boginie -dumna jak Akropol Atena, niepokorna  Artemida, zmysłowa Afrodyta...Bogowie - odważni i bohaterscy, uchylający ludziom rąbka boskich krain szczęśliwości...Motywy mitologiczne z europejskich muzeów wydają się jednak dworsko dalekie od nieposkromionej rzeczywistości. Żeby odczuć magię Partenonu, trzeba najpierw w upale wspinać się w słońcu. A potem objąć wzrokiem potężną panoramę. I poczuć się jak jeden z bogów ( wśród setek innych, z atrybutami Canonów i Nikonów  ;)  

W podziwie do Grecji  nie idę za Herbertem. Współczesność mnie tu nie drażni. Grecja dzisiejsza wyrosła wśród ruin, i dlatego dla  ruin może mieć pobłażanie. Grek nie musi pochylać się nad każdym kamieniem. Te kamienie,to jego codzienna scenografia. Jak dla nas bloki Ursynowa i "sześciany" mazowieckie. Dla mnie wystarczy, że ja się zachwycam. Od Greków natomiast wymagam tej ich niewiarygodnej radości życia. Czegoś co sprawia, że nawet jeśli wspólnie na coś się narzeka, to w gruncie rzeczy to narzekanie jest pochwałą :) 
Wyspa Hipokratesa pokazuje Grecję w trudnej odsłonie. Nie ma tu cudownej , bujnej przyrody. Jest surowo i poważnie. Góry, wąwozy, spękana ziemia i kamienie. Wśród nich, ślady żmudnej pracy pokoleń. Drzewa oliwne rosnące na złotych glebach wzgórz ...

16 wrz 2010

Matisse na czas spadających liści

Matisse na czas spadających liści!


Życzę Państwu złotej polskiej jesieni!
 Nad Morzem Śródziemnym trwa jeszcze lato ! Jest pięknie!
J.




Henri Matisse, 1953
Udostępnij

12 wrz 2010

Triumf Skolimowskiego

Przy okazji triumfu Jerzego Skolimowskiego- reżysera, przypominam sobie jego sukces jako malarza.
Artysta zadebiutował w naszej Galerii. Wyjątkowo to wspominamy.

Niecierpliwie czekam na film "Essential Killing" w kinach w Polsce. Bardzo cenię go również za filmy  dyskretne i odrobinę hermetyczne , jak przepiękne "Cztery noce z Anną". Fabuła odsłaniała artystę o wyjątkowej wrażliwości. W tym filmie kadry zostawiały powidok, wrażenie jakiejś niezwykłej, poetyckiej aury, w której widz  się zatapiał. To kadrowanie kazało podejrzewać,że Jerzy Skolimowski potrafi myśleć po malarsku, patrzeć jak malarz.

Podobnie jest z malarstwem Skolimowskiego. Ogromne płótna Skolimowskiego niosą w sobie potężną moc. To  płótna totalne, niezwykle emocjonalne. Stojący przed obrazami widz musi poddać się ich zwierzchnictwu, bez kompromisu.  Takiej samej siły spodziewam się po najnowszym filmie.

Mistrzu, gratulacje!

PS Katarzyna Napiórkowska o malarstwie Jerzego Skolimowskiego : http://napiorkowska.blogspot.com/2010/09/jerzy-skolimowski-rezyser-i-malarz.html
PS 2. A propos filmu, dzisiaj zobaczyłam poruszający obraz Andreia Kravczuka "Italianiec". Kino rosyjskie, od czasu "Powrotu" Andrieja Zwiagincewa ( Złoty Lew w Wenecji)  podniosło się i dumnie trwa! Wraca do dobrych tradycji! 
Udostępnij

3 wrz 2010

Czarnoleskie pszczoły


Wczoraj spędziłam kilka ulotnych chwil w pasiece, wśród pszczół, w Czarnolesie. 
W tym Czarnolesie, który swoją poetycką weną objął wielki Jan  Kochanowski.
Dla mnie - to miejsce jak plaster miodu. Miejsce szczęśliwych, rodzinnych wakacji. 

Nasze pszczoły niestrudzenie znoszą tam  miód od siedemdziesięciu lat! 

Ja byłam tym razem z aparatem fotograficznym, dokumentowałam dyskretne, jesienne życie pszczół :) 

Kiedy myślę o pszczołach, jako historyk sztuki, widzę baldachim w Bazylice Świętego Piotra, z odlanymi w brązie pszczołami - widać je tylko naprawdę z bliska. To symbol papieskiego rodu Barberinich.

Są jeszcze pszczoły z pomnika Ferdynanda I Medycejskiego z Piazza Santissima Annunziata we Florencji. Ustawione w porządku, centrycznie, jak na renesansowe miasto przystało, na brązowej płycie bocznej pomnika. 
Zawsze i wszędzie, pszczoły to symbol pracowitości. W końcu, jak pisał poeta, z lipowych kwiatów 
"pracowite pszczoły biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły."

Nie odpieram pokusy, żeby podzielić się z Państwem jeszcze jedną, znaną fraszką Kochanowskiego. Czuję, że z każdym rokiem staje się ona coraz bardziej moim mottem :)

Na dom w Czarnolesie 

Panie, to moja praca, a zdarzenie Twoje;
Raczyż błogosławieństwo dać do końca swoje! 
Inszy niechaj pałace marmórowe* mają 
I szczerym złotogłowem ściany obijają, 
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,
A Ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym, 
Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością, 
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.



* pisownia oryginalna, choć teraz dziwi oko i umysł :) 
foto: Justyna Napiórkowska 


Plener fotograficzny w Pieninach:
http://www.facebook.com/album.php?aid=255662&id=538380490&l=001aebcc71


1 wrz 2010

Parasole, parasole

Początek września. W Warszawie - dzień parasoli :). Deszcz pada od rana, wiatr szarpie pajęcze konstrukcje.
Podobno w Japonii parasole są dobrem publicznym, jak ławki i chodniki. Używane przez przechodniów-  kiedy stają się niezbędne.
Pamiętacie Państwo  parasolowe wycieczki  Mary Poppins?
Albo parasole według Renoira - statyczne i eleganckie jak panie przechadzające się  po Jardin de Luxembourg? 


Dzisiejsze miasto parasoli bardziej kojarzy się z Kantorem niż z Renoirem.



A skąd parasole u Kantora? Taką historię podaje autor w "Komantarzach intymnych": 


Gdzieś koło 1965 roku


zaczęły zlatywać z góry,

z nieba całymi chmarami.

Mieszały się bez składu i ładu
z innymi przedmiotami
i z postaciami
mojego Pokoiku.

Raz, nie wiedząc co zrobić,


zawiesiłem taki parasol

po prostu na ramie obrazu.

Miałem z nimi dużo zabawy,
ich wieloznaczność i aluzyjność
pomagały mi świetnie
w mówieniu o wielu sprawach,
z którymi nie mogłem się uporać.
Po prostu one mówiły za mnie.
Nazwałem je
Ambalażami Poetyckimi.
Aby już niczego nie pominąć,
przypomnę, że jednak "z nieba"
nie spadły.
Tuż po wojnie
kolekcjonowałem stare parasole.
Przestrzeń, to pojęcie
arcy-scjentyczne,
nazwałem "parasolowatą".
Oczywiście obowiązywała tylko
w moim POKOIKU.
W życiu, osobiście, nie znoszę parasoli.

A ja lubię parasole. Tak jak ten, porzucony parasol z ulicy Świętokrzyskiej ;)



Źródła: 
Tadeusz Kantor, "Komentarze intymne", 1986-88, maszynopis Archiwum Cricoteki, s. 35-36.
"Emballage II. Parasol i postać", 1967, Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Auguste Renoir, www.renoirgallery.com



Udostępnij