30 mar 2010

Tak jest. Marcin Maciejowski w Muzeum Narodowym w Krakowie

Tak jest. Marcin Maciejowski w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Recenzja wystawy mieści się w tytułowym, krótkim " Tak jest" .

Maciejowski w swoim malarstwkie zdołał skondensować współczesną wiedzę, jaka jest udziałem tzw. Jedermana naszych czasów. Swój komentarz ubrał w atrakcyjną malarską formę, zadając kłam wnioskom o końcu malarstwa. Co więcej, ten wykluty z grupy Ładnie przed ponad dziesięciu laty postulat realistycznego malarstwa zdołał zainspirować całe pokolenie równie młodych i młodszych malarzy.

Za sprawą grupy Ładnie o malarstwie zaczęto mówić głośniej. Malarstwo stało się modne. Malarstwo stało się trendy. Weszło na afisze. Także dosłownie, bo przecież Maciejowski, Sasnal,  Bujnowski debiutowali jak Rosenquist , na billboardach. Obrazy przestały być postrzegane jak muzealne eksponaty pustych sal.

Przyszło nowe malarstwo, przyszła młoda sztuka. Dokonała się nowa rewolucja i przewartościowanie. Dzisiaj nowi pokazywani są już jak klasycy - w Muzeum Narodowym. Naocznie dostrzegamy jak szybko dokonują się przewartościowania , jak awangarda staje się klasyką.

Dobrze, że Marcin Maciejowski wybronił w sukcesie, który jest jego udziałem swoją osobowość twórczą, w której mieści się dystans, żart ale i trafność komantarza.

Fotografia - materiały : Muzeum Narodowe w Krakowie, Marcin MAciejowski, Sytuacja się zmieniła, 2009
Udostępnij

23 mar 2010

Z Rzymu


Wiosnę w Rzymie zainaugurowałam maratonem! Tysiące osób, z lewej Colosseum, z prawej Forum Trajana- takie widoki motywują! Motywował rzymski komentator, z wysokości Monumento Vittorio Emmanuele , rozentuzjazmowany krzyczał przez megafony : Che emozioni! Forza! Bravi! Bravissimi! Biegłam z numerem 15000, a ze mną biegł cały Rzym. Amfiteatr Flawiuszów łatwiej chyba obiec...
Rzym. Roma. Norwid pewnie nie był pierwszym, który odkrył , że czytane od końca Roma to... amor. W samolocie zastanawiałam się dlaczego właściwie kocham Rzym. Głośne motorino, skwar w lipcu, wszechobecne rozmowy przez telefonini.
Za to niby Rzymu nie lubię, ale też nie do końca.

Do Rzymu mam słabość i już.

A zaczęło się kiedy zobaczyłam Rzym po raz pierwszy. Mieliśmy wówczas spędzić wakacje na campingu pod miastem, ale samochód się zepsuł i spędziliśmy je w warsztacie mechanika samochodowego, który nie mógł zrozumieć, ze duży Fiat FSO to też Fiat. Części nie pasowały, upalne dni mijały, a Giovanni ( mechanik) grał nam serenady na mandolinie. Rzym trwał niezmiennie, jakieś 100 kilometrów dalej na południe. W końcu Giovanni zawiózł nas do Rzymu. Jechałam na górnej naczepie samochodu transportowego, rodzice z przodu,a my siostrą siedziałyśmy w zepsutym żółtym passacie na wysokości, na której zieleniły się liście palm. Był lipiec, miałam osiem lat i Rzym pod stopami. Czułam się jak cesarzowa Rzymu w sedia gestatoria.


Później brawurowo pokonywałam Rzym na tylnym siedzeniu motorino... tu autobus, tam barierka, a motorino łapał w niezrozumiały dla mnie sposób równowagę. Migała mi via Nazionale, potem del Corso, Panteon... nagle zatrzymujemy się przy niewielkim kościółku , a tam - Mateusz nawracany wg Caravaggia! Wcześniej czytałam o tym u Rzepińskiej....Jedziemy dalej , a tam , na wzgórzach teatr marionetek w ogrodach wśród pinii. Dalej - następny kościół , pusty, żadnych turystów, a przy ołtarzu Chrystus Michała Anioła. Rzym, pełno wrażeń, niezależnie od kierunku!

Dlatego we Włoszech obieram zawsze metodę Herberta. Bez mapy, nieomylnie droga poprowadzi mnie tam, gdzie powinna. Zresztą kiedy idę z mapą, droga i tak prowadzi mnie tam gdzie chce ona, nie ja.

Tym razem , zupełnie przypadkowo zobaczyłam chyba wszystkie kościoły paleochrześcijańskie, wszystkie kilkanaście metrów poniżej poziomu ulicy, przez to trochę ukryte, odstręczają przypadkowych turystów wysokością schodów do pokonania, wszystkie z drobnej, brunatnej , wypalanej na słońcu cegły, z zachowanymi mozaikami, bagatela, 1500 lat! W jednym z nich filipińska siostra myli piąty wiek z czwartym, ale wie, że jest już pora zamknięcia kościoła i bez ogródek wszystkich zachęca do wyjścia.

Wydarzenie w Rzymie - w ystawa Caravaggia w Scuderie del Quirinale.

Na wystawie - obrazy, które w większości już znam, tu widzę w zupełnie nowym świetle, zestawione razem. Dwie wieczerze z Emmaus, jedna powstała na zamówienie, druga namalowana na własny użytek Merisiego. Jak różne! Na wcześniejszym płótnie młodziutki Chrystus zasiada za pięknie zastawionym stołem. Poprzedniego wieczoru byłam w hosterii przy via del Leone, gdzie podają splatane bułeczki jak z obrazu.

W Rzymie nic się nie zmieniło!




Udostępnij

19 mar 2010

Leszek Rózga

Leszek Rózga ( 1924 ) ...wczoraj świętował urodziny.

Młodemu duchem, zadziwiającemu wyobraźnią i zachwycającemu rysunkiem Panu Profesorowi składam najlepsze życzenia!

Powiem Państwu w kilku słowach - każda rozmowa z profesorem Leszkiem Rózgą jest jego cudowną opowieścią , w której snują się dziesięciolecia, a wielka historia przeplata z codziennością. Zaczynając rozmowę o pogodzie mogę być pewna , że za chwilę jej bohaterami będą postaci mitologiczne. Profesor z pasją będzie opowiadał o greckich bogach, gajach oliwnych, ceglastych rzeźbach etruskich -i mistrzach renesansu. Profesor Leszek Rózga łączy ogromną erudycję z dotknięciem prawdziwego życia. Jego opowieści o przedwojennej Polsce, którą znał jako mały chłopiec odtwarzają niemal materialny obraz świata wielu kultur.

Ilustracje tomiku wierszy Norwida pamiętam sprzed lat, długo zanim "Norwid" był moją lekturą obowiązkową. Wspaniała grafika "Tak daleko, tak blisko" - na okładce. Nie znam obrazów lepiej oddających Norwidową poezję. Wśród grafik profesora uwielbiam syntetyczne, karminowe pary etruskie, dotkniętą złotem Taorminę, lekkie i zabawne akciki, zmysłowy Namibiatraum.

Panie Profesorze, za to wszystko serdecznie dziękuję! I proszę o więcej !

www.napiorkowska.pl
Udostępnij

17 mar 2010

Jean Clair - Kryzys muzeów


Szanowni Państwo,
polecam lekturę tej niewielkiej książeczki. 
Jean Clair to jeden z czterdziestu wielkich współczesnej Francji, członek Académie française. Był głównym kuratorem setnego biennale weneckiego, zawdzięczamy mu także opracowanie katalogu dzieł Balthusa. 
"Kryzys muzeów" to esej napisany jako reakcja na podpisaną przez francuskiego Ministra Kultury umowę utworzenia Luwru-bis w Abu Dhabi. Wyraz protestu elit intelektualnych Francji przeciwko komercjalizacji dziedzictwa narodowego. 
To pasjonujący zapis tego , co dla autora było źródłem artystycznych fascynacji, ale przede wszystkim arcyciekawy szkic o tym, czy muzea są , a czym powinny być. 

Współczesne muzea- te prężnie działające- to paradoksalnie ofiary merkantylnego podejścia. Stają się supermarketami sztuki, sprawnymi przedsiębiorstwami dbającymi głownie o bilans handlowy. 

Jean Clair pyta właściwie o zobowiązanie jakie ma państwo wobec swojego dziedzictwa kultury materialnej ale i obywateli- obecnych i przyszłych.  Zobowiązanie niedotrzymane przez obranie logiki supermarketu. Lektura obowiązkowa dla decydentów. 




16 mar 2010

Magdalena Abakanowicz odznaczona


Magdalena Abakanowicz odznaczona wczoraj Federalnym Krzyżem Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. To duże wyróżnienie dla artysty z Polski. 
Właściwie artysta z Polski musi samodzielnie dokonać tego, w czym na przykład artyście z Niemiec pomagają instytucje państwowe. Wiem z rozmów z artystką, jak dużej dozy konsekwencji wymaga od niej realizowanie zamierzeń w Polsce. Inaczej na świecie, gdzie jest zapraszana z wszystkimi przywilejami należnymi zaproszonym.  

Nazwisko Abakanowicz otwiera alfabet światowej sztuki współczesnej. Jej twórczość jest na tyle emblematyczna, że przyczyniła się do uknucia neologizmu: abakany są znane na całym świecie. Postaci z sizalu fizycznie oddają opisywaną przez filozofów kondycję ludzką. Postaci bez głów, tłumy z żeliwa mogły być odczytywane bardziej lub mniej dosłownie jako komentarze do historii XX wieku, czasów niegodnych. 

Przez kilkanaście lat trwały starania o umieszczenie w przestrzeni miejskiej Warszawy figur Abakanowicz. 
Nowe, zwiastujące przełom w jej twórczości, radosne i fantazyjne figury staną na Placu na Rozdrożu. Pewnie za kilka lat. 

Foto: Magdalena Abakanowicz, rzeźba  


   

15 mar 2010

Wojciech Sadley w Muzeum w Lublinie

Wojciech Sadley - wieloletni profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Malarz, scenograf. Artysta osobny. Pracujący na przekór czasom i trendom, według własnego rytmu i zgodnie z własnymi kryteriami.

Na otwartej niedawno na Zamku w Lublinie wystawie pokazuje cykle zatytułowane "Całuny " i "Wizerunki".

Całun jest najpełniejszym materialnym świadectwem Boga. Najbardziej lakonicznym zapisem Pasji. Krótkim i treściwym. Skruszałe z czasem płótno z Cieniem Boga , sygnał streszczający księgi ewangeliczne.

W pracach Sadleya jest transcendentalna moc oswajania tego, co Nieziemskie.  Artysta stosuje różne materiały, łączy tekstury, zestawia barwy kontrastem uderzając w nasze skojarzenia. Purpura krwi, szary kurz, bladość. Jest w tych wyborach jakaś cielesna dosłowność w służbie duchowości. Uderza celowo obrana szorstkość materiału, jego nieszlachetność. Sadley wybiera zwykłe materiały, by mówić o tym co niezwykłe.

 Te prace raczej można odczuwać, dystansować się do nich, a potem zbliżać, reagujac na magnetyczną moc skrywanej w nich Tajemnicy.

Mało jest współcześnie prawdziwej, głębokiej sztuki religijnej. Piękna wystawa na ten czas.

Wojciech Sadley, Całuny i Wizerunki,
Muzeum Lubelskie -Zamek 
do 26.04.2010

12 mar 2010

Krystyna Janda - Ucho, gardło, nóż w Och-teatrze

Wczoraj widziałam rewelacyjną Krystynę Jandę w sztuce - po raz pierwszy na deskach Och Teatru.
Na początek - zaskoczenie - publiczność staje się wystrojem sceny dla tych siedzących po przeciwnej stronie sali. Och-teatr podkreśla to co w teatrze lubię najbardziej - jego umowność, iluzyjność. Wystarcza scena i kanapa, a aktor wielkiego talentu wszystkie inne rekwizyty stworzy swoją grą.

Sztuka Verdany Rudan prowadzi publiczność od przez salwy śmiechu do smutnej konstatacji. Co za czasy, co za kraj, jak natrętnie powtarza cierpiąca na bezsenność bohaterka. Czasy - bardzo niedawne - początek lat 90-tych. Miejsce- Bałkany. Na ścianach sklepików i kawiarni pewnie wiszą jeszcze za szkłem niepopękane portrety Tito.

Byłam w ex- Jugosławii jako dziecko, tuż przed wybuchem wojny. Miało wtedy miejsce nocne trzęsienie ziemi. Rodzina , u której się zatrzymaliśmy tłumaczyła nam wówczas: trzęsienie ziemi dopiero tu nadejdzie. Dziwiłam się - piękne plaże, cudowna roślinność, wspaniałe zabytki. Czym oni się martwią?

Potem okazało się , że to co się wydarzyło, ze skalą barbarzyństwa, jest nie do wiary. Masowe groby, ucieczki nocą, terror, upodlenie, okrucieństwo wobec każdego, mężczyzn, kobiet, dzieci. Prawdziwa skala tego ,na co stać człowieka. Sztuka Verdany Rudan oddaje tę rzeczywistość we właściwej dla niej proporcji - tragedii osobistej człowieka. W pewnym momencie śmiechy milkną , do końca spektaklu widownia dociera w całkowitym milczeniu.

Krystyna Janda rozegrała ten monodram bardzo sugestywnie. Chapeau bas!

PS To taki mały excursus z mojej dziedziny sztuk plastycznych, musiałam się z Państwem tym podzielić.

Fotografia - materiały och- teatru

11 mar 2010

Tefaf - Maastricht - najważniejsze targi sztuki dawnej

Już jutro w niewielkim , holenderskim miasteczku Maastricht rozpoczną się najważniejsze targi sztuki dawnej.
Co można zobaczyć na TEFAF ? Sztukę od czasów prehistorycznych ! Najkrócej - to po prostu obiekty muzealnej wagi, tu wystawione na sprzedaż - mają swoją cenę.

W Holandii handel sztuką ma świetne tradycje. To tu przyjeżdżali królewscy emisariusze z  XVII - XVIII  wiecznej Europy po cenne trofea do swoich Kunstkammer. W regionie - w Antwerpii - odbywały się pierwsze w historii wystawy o charakterze targowym. W przykościelnych krużgankach handlowano na dużą skalę wyłącznie książkami i dziełami sztuki.

Na TEFAF swoją reprezentację ma praktycznie cały świat.

Można tu znaleźć tablice hieroglifowe z Egiptu, terakotowe figurki z Chin, rokokowe porcelany i obiekty art deco.
Wiarygodność sprzedawców i oferowanych przedmiotów weryfikuje ponad 150 międzynarodowych ekspertów.
Zaczyna się 10 dni gorączki dla antykwariuszy i kolekcjonerów z całego świata.

Od 12 marca 2010 , w Maastricht!





10 mar 2010

Muzeum rzeźby Alfonsa Karnego - Białystok


Przy zacisznej ulicy Białegostoku mieści się maleńkie muzeum. 
Prawdziwa perełka zatopiona wśród zieleni miejskiej.


Monograficzna ekspozycja Alfonsa Karnego w jego rodzinnym mieście przypomina klimatem pracownię. 
W położonej na uboczu willi można dosłownie poznać nie tylko klimat prac artysty, ale także rytm ich tworzenia.

Alfons Karny (1901-1989) zadebiutował w połowie lat 20-stych. Studiował wówczas w warszawskiej Akademii pod kierunkiem Tadeusza Breyera, od którego wyniósł niezachwianą wiarę w klasyczne wartości w sztuce. 

Szybko przyszedł sukces międzynarodowy -  Złoty Medal i Order króla Leopolda na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Brukseli, Złoty Medal na wystawie "Sztuka i Technika" w Paryżu.

Twórczość Karnego to głównie portrety, w których uwalniał brąz od ciężaru i dosłowności. 

Piłsudski, Hemingway, Solski, Paderewski- to rzeźbiarskie portrety niosące bardzo osobisty komentarz, interpretujące znane postaci w dyskretnym świetle ich dokonań.

Dla mnie najpiękniejsze są efemeryczne postaci dziewczynek skaczących na skakance czy kobiet - jak w scenie praczek z Białegostoku. Ustawione w przestrzeni publicznej parku, ciągle cierpliwie pochylają się nad swoją pracą. 

Według własnych słów Karny poszukiwał "odwiecznego spokoju i odwiecznej radości estetycznej w ładnej, miękkiej linii, harmonijnej, cichej, a jednocześnie tytanicznej, bez odrobiny dramatu, rozterki, bólu, niewiary".

Jego twórczość to apologia piękna i nieoczywistej zmysłowości. 
To pokaz mocy jaka tkwi w materiale; autor uwalniana ją w niezwykle harmonijny sposób, roztropnie dawkując piękno.



Foto: Muzeum Alfonsa Karnego, Białystok, http://www.muzeum.bialystok.pl/s,wystawy-stale,68.html
Justyna Napiórkowska
O sztuce



9 mar 2010

Zbylut Grzywacz


Ukazały się nowe publikację poświęcone zmarłemu przed kilku laty wybitnemu malarzowi Zbylutowi Grzywaczowi.


Zbylut Grzywacz był malarzem bardzo świadomie żyjącym w swoich czasach. Właściwie to te czasy były wyzwaniem rzuconym artyście. Jego sztuka była kryptogramem patriotyzmu, który w sobie nosił. Był to patriotyzm partyzancki, śmiały, stawiający go w rzędzie z Grottgerem i Malczewskim.

Zaangażowany w działalność ugrupowania artystycznego Wprost, malarstwo postrzegał jako misję.

Dopiero w wolnej Polsce zrzucił "płaszcz Konrada", jak powiedział w jednej z rozmów przestał służyć m a l a r s t w e m, a zaczął służyć m a l a r s t w u.


W życiu prywatnym miał jeszcze jedną , arcyciekawą pasję - kolekcjonował skamieniałości, utworzył jeden z najlepszych w Polsce zbiorów paleontologicznych.



__________________________________________________________________

"Artysta wobec siebie i społeczeństwa. Twórczość Zbyluta Grzywacza i jej konteksty. Materiały z konferencji naukowej w Muzeum Narodowym w Krakowie 7-8 maja 2009"

pod redakcją Joanny Bonieckiej


"Zbylut Grzywacz. Memłary i inne teksty przy życiu i sztuce"

pod redakcją Tadeusza Nyczka


11 marca 2010 w Muzeum Narodowym w Krakowie odbędzie się spotkanie promocyjne dotyczące publikacji.

8 mar 2010

El Greco w Brukseli


W Brukseli zobaczyłam wczoraj wystawę El Greco.

Najważniejszy element ekspozycji to cykl przedstawiający kolegium Apostołów z zakrystii kościoła w Toledo. W niewielkiej sali dwanaście portretów i wizerunek Chrystusa. Tylko trzy obrazy są całkowicie ukończone.

Ale najciekawsze są te, których malarz nie ukończył.

Niewygładzone, bez tego co dwa wieki później nazwano efektem fini, noszą ślad pędzla, zdradzają warsztat, okrywają technikę, pozwalają inaczej spojrzeć na kolor na płótnach El Greco.

W ciemnej sali jaśnieją sylwetki Apostołów. Święty Jakub, młodziutki święty Jan, święty Piotr ( chyba tylko u niego zmienia El Greco manierystycznie poruszoną postawę nadając sylwetce moc i charyzmę - ten w końcu miał być jak skała).
W kilku obrazach - efekt przez malarza pewnie niezamierzony. El Greco tracił wzrok. Linie falują, kolory rozkładają się swobodniej na płotnie, transparentnie nakładane farby zdają się tworzyć trójwymiarowe wrażenie.

Te obrazy mogłyby powstać współcześnie.

Dziś rano - wróciłam do Warszawy. Pilot pokazowo długo kołował nad miastem. Widok jak z dobrego obrazu Paula Klee, w tonacjach bieli, szarości i brązów.


El Greco
Bruksela - Bozar
do 9 maja 2010
Fotografia : El Greco, Św Jan Ewangelista, Museo del Greco, Toledo
P.S. El Greco bliżej? W muzeum w Siedlcach - jedyny w polskich zbiorach obraz mistrza - Ekstaza Świętego Franciszka